khavira khavira
467
BLOG

JM: Czerwony faszyzm

khavira khavira Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Jeszcze jeden felieton starego, dobrego Mackiewicza z 1949 r., małe wsadzenie kija w szprychy. Spojrzenie na demokrację, faszyzm i komunizm często prezentowane obecnie przez Janusza Korwina-Mikke.

 

Czerwony Faszyzm


 

Przytoczony w tytule termin, „czerwony faszyzm” jest moim zdaniem jednym z charakterystyczniejszych przejawów współczesnej myśli, gdy wszelka uczciwość polityczna czapkuje przed demagogią. Używa się go do dziś na całym świecie, niby to piętnując w ten sposób ustrój sowiecki, zarazem jednak i mimo woli, dając wyraz swej uległości wobec psychicznego terroru tejże sowieckości. Ci, którzy tego terminu używają, nie zdają sibie wodocznie sprawy, iż kapitulują na bardzo zasadniczym froncie walki z bolszewizmem i działają nie tylko w sprzeczności z prawdą, ale pośrednio na korzyść tegoż bolszewizmu przez pomniejszenie grożby, jaką stanowi dla całego świata. To bowiem zło, które zawiera w sobie potoczny wyraz „faszyzm”, w bolszewiźmie jest zwielokrotnione, jest bez porównania większe. Monopartyjność, jest większa, totalizm jest większy, skrępowanie swobód fizycznych i duchowych większe itd., a faszystowski Franco, wyrzucony poza nawias Narodów Zjednoczonych, posiada pod swą władzą na półwyspie iberyjskim tyle mniej więcej ludności w ogóle, ile jej siedzi w samych tylko obozach koncentracyjnych Sowietów, które wszelako do Narodów Zjednoczonych wciąż jeszcze należą. Przed kilkoma dniami w radio z New Yorku usłyszałem taki frazesa proposprześladowań kulturalnych w Sowietach: „...nie doszło tam wprawdzie jeszcze do palenia publicznego książek na stosach, jak to czynili hitlerowcy...” - Co za bzdura: W Sowietach nie może przecie dojść do publicznego palenia książek z tej prostej przyczyny, iż nie do pomyślenia jest tam „publiczne” posiadanie książek, niesympatycznych dlaregime`u. Nie pali się ich tam na stosach, bo te, które by się do tego stosu nadawały, dawno już spalone zostały, nie publicznie, a po cichutku, drżącymi rękami, w nocy, w piecu, przez samego obywatela sowieckiego, któremu kroki zasłyszane na klatce schodowej zapierały dech w piersi i włosy jeżyły ze strachu.

Faszyzm jest rzeczą ponurą. Nikt też nie mówi, że np. defraudacja jest czymś pięknym. Ale gdybyśmy, powiedzmy, groźnego bandytę, który zrabował pieniądze mordując dziesięć osób, zaanonsowali „groźny defraudant” w równym stopniu postąpilibyśmy niekonsekwentnie, pomniejszając znaczenie tego zła – co przezywając bolszewizm „czerwonym faszyzmem”.

Zgoła natomiast śmiesznie brzmią takie terminy jak „czerwony car”, „czerwony absolutyzm” itp. Terminy te używane są z wyraźą intencją, aby straszyć nimi modną dziś w świecie „demokrację”, w uczciwym czy udanym przekonaniu, że dawne monarchie stanowiły antytezę prawdziwej demokracji. Argument taki może mieć nawet widoki powodzenia, bo ignorancja mas wzrasta w stopniu wprost proporcjonalnym do czytelnictwa, jakkolwiek stwierdzenie to wydać się może świętokradztwem. Ale tak już jest: polityczna demagogia w postaci druków nie uświadamia mas, a je ogłupia. W ten sposób dzisiejsze demagogiczne pojęcie „demokracji” stało się nie tylko pustym frazesem, ale nieraz uciążliwym, otumaniającymregime`m, miast reprezentować ideały wolności i ideały demokratyczne. Gdyby się tak nie stało, to ludzie pamiętający jeszcze czasy sprzed roku 1914, nawet bez wystawiania swej odwagi cywilnej na próbę, musieliby głośno przyznać, że swobody właśnie charakteru demokratycznego większe były pod berłami carskimi, niż w następnym okresie „demokracyj” i „socjalizmów” różnych odcieni, nie mówiąc już o „narodowym socjaliźmie” Hitlera i „komunistycznym socjaliźmie” Stalina.

Dlaczego tego nikt nie powie? Dlaczego nikt nie chce stwierdzić oczywistego faktu, że we wszystkich ustrojach państwowych, jakie powstały na gruzach cesarstwa rosyjskiego, niemieckiego, austrjackiego, królestwa hiszpańskiego nastąpił wprawdzie zwrot, ale w kierunku ograniczenia praw jednostki, zwężenie wolności dawnego „poddanego”, a nie jej rozszerzenie w stosunku do współczesnego „obywatela”? Faszyzm, który ograniczył monarchię we Włoszech, ograniczył też wolność obywatelską. A gdyby na jego miejsce powstał dziś komunizm, zniszczyłby ją ostatecznie.

Narodowy socjalizm i faszyzm są podobnymi wrogami demokracji prawdziwej jak i komunizm. Istotna, ogromna różnica w wymiarze ilościowym. Faszyzm był wrogiem o tyle właśnie mniejszym, o ile mniejsze były jego aspiracje totalistyczne w zestawieniu z bolszewizmem. Ale i hitleryzm, i faszyzm nie są wrogami bolszewizmu. Są konkurentami bolszewizmu. Stąd ich walka na śmierć i życie, która – jak nas historia poucza – zawsze wypadała krwawiej w wojnie „domowej” niźli wojnie zewnętrznej. Wszystko to jednak nie ma nic wspólnego z dawnymi ustrojami monarchistycznymi. Nie chcę powiedzieć, że jedynym ideałem demokracji jest ustrój monarchiczny i że nie ma innego wyjścia jak powrót do cesarzy. Ludzkość chce iść naprzód, na drodze t.zw. postępu, w poszukiwaniu lepszych, idealniejszych form życia. Ażeby jednak gdzieś iść, trzeba skądciś wyjść, z jakiegoś punktu wyjściowego zacząć. Tylko zachowując poczucie tego punktu, można zachować poczucie kierunku. Z chwilą natomiast, gdy się ten pukt wyjściowy zatraciło, można nie tylko zbłądzić, ale pójść wręcz w kierunku przeciwnym, nie postępu – a zacofania, nie ku lepszym, a ku gorszym formom życia. I tak jest właśnie w tej chwili, gdy czynniki, którym zależy na obłąkaniu świata, na sprowadzeniu go na manowce, zacierają ślady, zamazują nam w pamięci te wolności, któreśmy posiadali w przeszłości. Nie chodzi tu o żadne platoniczne wzdychanie do „starych dobrych czasów”. Nie zawsze i nie dla wszystkich były one dobre. Chodzi tylko po prostu o to, żebyśmy od mniejszej wolności szli ku większej wolności, a nie przeciwnie, od wolności do więzienia myśli i ciała, czyli do absurdu, do którego prowadzą bolszewicy.

Istnieje bardzo rozpowszechniony błąd, że wszystko co jest przez bolszewizm atakowane, musi byćeo ipsojego wrogiem największym. Nieprawda. Sowiety atakują ze szczególną pasją nieraz nie tych, których chcą zaraz zniszczyć, a tych, w których dostrzegają wahanie, zadatek na uległość, których spodziewają się nastraszyć, sterroryzować, napędzić do licytacji dla swoich celów. Taką akcję napędzającą jest aktualnie terror psychiczny, którym ciążą nad całym olbrzymim obozem współczesnej demokracji zachodniej, zmuszając ją nieraz do licytacji „na lewo”, do przypodchlebiania ustanawianym przez Sowiety gustom, „duchowi czasu”, do nieraz zwyczajnego podskakierstwa wobec mas, wobec haseł, których kuźnią niewątpliwą jest bolszewicki totalizm. Między innymi charakterystyczną tę taktykę uprawiają w stosunku do niektórych wyznać chrześcijańskich.

W rezultacie tego nacisku psychicznego klasyczne „masy”, czy jak ich się jeszcze nazywa: „szary człowiek ulicy” upajany jest i okłamywany demagogią, oszukiwany świadomie i nieświadomie. Oszukaństwo posunięte zostało już dziś tak daleko, że na postawione poprzednio pytanie: dlaczego nikt nie ośmiela się powiedzieć prawdy? - odpowiedź wypada:

„Każdy boi się ją wypowiedzieć wobec panujących....:nastrojów”.

Nie znaczy to jednak, by przestała istnieć. A między innymi jest nią i ten fakt, że najczarniejsze nawet przejawy królewskich absolutyzmów w zestawieniu z „absolutyzmem” czerwonym, jeżeli już mamy użyć tego samego terminu, znajdują się dziś: nie na przeciwnej a na tej samej stronie barykady, co prawdziwa, nie fałszowana ongiś myśl demokratyczna.... W tym miejscu nasuwa się po prostu patetyczny okrzyk: oto, do czegośmy doszli!

Wobec tej upiornej rzeczywistości, jaką stworzyli na ziemi bolszewicy straszyć opinię publiczną porównaniem Sowietów do widma „caryzmu”, a nawet do „faszyzmu”... może tylko człowiek nieobeznany z przedmiotem sprawy, w której głos zabiera.


 

J.M.

 

khavira
O mnie khavira

Kraj nasz - to ziemie byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego - to tradycja ludów, które niegdyś w Wilnie miały swą stolicę - to amalgamat krwi litewskiej, polskiej, białoruskiej, przemieszany z żydami, tatarami, karaimami, starowiercami ! To kraj szeroki mający ośrodek w naszem Wilnie, jak w soczewce skupiającym ideę i myśl ześrodkowującą dążenia krajów odwiecznie stąd rządzonych. Wilno to miejsce święte, to Mekka tylu narodów, szczepów i ludów, to ukochanie tych wszystkich, którzy w szerokim promieniu tego Znicza się rodzili, trwali, pracowali, cierpieli i kochali.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura